środa, 12 listopada 2014

Nietypowo- Rozdział 2

Następnego dnia była środa, jedyny dzień, kiedy mogę iść po szkolę do domu. Mój ojciec jest byłym kulturystą a teraz pracuje w jakimś biurze. Środa to jedyny dzień, w którym pracuje cały dzień i wtedy nie wraca do domu.

Większość czasu nie idę do szkoły w środy, bo siedzę w domu, ale dzisiaj poszedłem. Chciałem ją zobaczyć i poczuć jej ciepło. Brzmi to dziwnie, ale czuje jakby była bliższa niż mi się wydaję.
Poszedłem na nogach. Zdążyłem na 3 lekcje. Zapomniałem książek w domu oraz zeszyty i przybory do pisana. Nauczyciel się zdziwił jak zobaczył mnie na lekcji Historii.

Po 3 lekcji jest czas na drugie śniadanie. Spojrzałem na nią. Jak zawsze duże różowe pudełko z masą różnego pysznego jedzenia. Matko, jaki ja jestem głodny.
Jak ja zawsze siedziała sama i nikt z nią nie gadał. Jedynie jak coś chcieli. Wyglądało na to, że nie ma koleżanek, bo jest prymusem.

„Przepraszam, mam trochę za dużo może chcesz trochę „
Jak ona się tu wzięła. Cała klasa się na nas spojrzała. Bo ogólnie nikt ze mną nie gada.
Dzisiaj miała dwa kitki ze wstążkami. Mundurek jak na prymusa przystało i czyste buty.
Ja z drugiej strony wczorajsze ubranie, czyli koszula szkolna, jakieś podarte spodnie i skórzana kurtka.
„Nie chcę, nie jestem głodny” Odpowiedziałem jej chłodno, kłamałem byłem cholernie głodny.
„A to nic weźmiesz sobie do domu” Bez mojej zgody, na swojej pokrywce położyła mi 4 smażone kurczaki w sosie, Ryż i makaron z warzywami. Oraz położyła ołówek z długopisem i kartki z zeszytu i poszła jakby nigdy nic.

Ona jest za miła, za miła, boje się, że z takim podejściem do ludzi ktoś mi ją odbierze.
Przez jej pokaz nikt nie rozmawiał, była cisza, zdumienie i szok. Teraz było głośniej niż nigdy dotąd.
Później nic się nie stało specjalnego, normalny dzień w szkole. Może oprócz zdziwienia nauczycieli, że jestem i mam coś do pisania.

„Peter, Peter no proszę no zatrzymaj się”
Po szkolę szła za mną tak już przez godzinę. Prosiła mnie żebym się zatrzymał
„Nie, idź sobie.”
„No Pe…”
Uciął się jej głos, obejrzałem się i jej nie było. Pewnie poszła. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Zobaczyłem ślepy zaułek, zajrzałem do niego.
Była tam z jakimiś trzema facetami. Jeden stał z batem na strażach. Drugi trzymał ją za ręce za głową przy murze. Nie dotykała ziemi a trzeci nakładał jej czarną chustkę na oczy. Miała jakąś ścierkę przywiązaną do buzi żeby nie mogła nic mówić. Nie ruszała się, jedynie, co pokazywało, że żyje to łuzy, które płynęły jej po policzkach.

„A co mnie ona obchodzi” Pomyślałem sobie. Ale nie mogłem odejść, patrzyłem, co się dzieje. Przygotowywałem się żeby ją uratować.
Na kiwnięcie głową trzeciego, drugi podniósł jej bluzkę.

Siniaki, blizny, cięcia i poparzenia.

Czy oni jej to zrobili? Nie parę wyglądają już na stare a parę na nowe. Nie tylko ja się zdziwiłem, ale też oni. Nie to już za wiele.

Bez zastanowienia, podbiegłem do pierwszego i dałem mu z prawego sierpowego. Upuścił bat, który podniosłem.
„Zostawcie ją” Powiedziałem wściekły, trzymając bat w ręce.
Drugi ją upuścił z przerażenia. Spadła i się nie ruszała. Chyba była pod działaniem narkotyku.
„Shit, ktoś nas namierzył, uciekamy” Próbowali uciec
Zacząłem się śmiać złowieszczo.
„Albo ładnie nas przeprosicie i obiecacie, że nigdy nie pokażecie mi swoje brzydkie ryje to wam odpuszczę albo zdeformuje wam facjaty tak, że matka was nie pozna” Powiedziałem jak najgroźniej jak się dało.
Przeprosili mnie i Julie i zwiali. Podbiegłem do niej. Zdjąłem chustkę z jej oczy. Miała zamknięte lekko spuchnięte oczy od płakania. Zdjąłem też nasączoną śliną i jakimś płynem ścierkę. Poprawiłem bluzkę. Nie chciałem żeby tam została, ale nie budziła się. Podniosłem ją i poleciałem do mieszkania Boba.

Jak zawszę miał drzwi niezamknięte a jego samego nie było w domu.
Położyłem ją na materac, przykryłem kocem i położyłem obok niej szklankę wody i aspirynę.
Pewnie się zastanawiacie, dlaczego to zrobiłem. Zrobiło mi się jej żal. Jak zobaczyłem liczne siniaki, blizny, cięcia i poparzenia na jej skórze zrozumiałem, że dużo się nie różnimy.
Wyglądamy, zachowujemy, rozumujemy inaczej a jednak mamy tak wiele wspólnego. Mój ojciec też mnie bił. Ona ma gorzej, musi wracać do domu, pewnie, co chwile ma inną matkę, której ja sam nie mam.

Umyłem się i coś zjadłem. Nie budziła się. Wyszedłem i zamknąłem drzwi, szedłem do mojego domu.

Jak zawsze cuchnęło alkoholem. Otworzyłem okno i wszedłem do mojego pokoju. Łózko dziecięce i stara mała szafa. Tata schował mi rzeczy. Poszedłem po wszystkich pokojach. Jedynie, co znalazłem to 2 bluzki, dżinsy, 3 pary skarpetek z dziurami i pióro. Brak zeszytów ani książek. Spojrzałem na biurko ojca, był jakiś rachunek.

Nie no ja go chyba zabije.

Sprzedał resztę moich rzeczy. Moje szkolne rzeczy oraz resztę ubrań, nawet płyty i książki.
Zamknąłem okno i zabrałem mu piwo i wódkę z lodówki oraz jedzenie. Jeszcze ‘pożyczyłem’ sobie jego walizkę. Wyprowadzam się z tego miejsca raz na dobrze. Byłem wściekły, bo chciałem, chociaż mieć na czymś pisać inaczej wywalą mnie ze szkoły a chce, chociaż zdać maturę.
Butelki, które leżały w salonie rozbiłem na podłogę. Po tej małej demolce wyszedłem nie zamykając drzwi.

Wściekły znowu kierowałem się w stronę małego domku Boba. Poproszę go o trochę kasy i o zamieszkanie do matury, potem znajdę pracę.
Odblokowałem drzwi i otworzyłem je mocno aż wydały huk.
Usłyszałem mały krzyk.
„A to ty Peter, przestraszyłeś mnie”
Ten uśmiech, jej uśmiech znowu skradł mi serce.
„Przestraszyłam się ze zabrali mnie gdzieś, i że chcą mi coś zrobić, ale to ty, uratowałeś mnie prawda?”
Pękła, Uśmiechnęła się, ale po chwili zaczęła płakać, ścisnęła koc w dłoniach i ledwo mogła mówić.
„Widzi-ałeś je, widziałeś je prawda?”
„Widziałem”
Zaczęła mocniej płakać. Nie wiedziałem, co zrobić. Podszedłem do szafki i wyjąłem słodką bułkę.
„Julka, łap”
Zapała i podziękowała, uspokoiło to ją.
Siedzieliśmy w ciszy przez parę minut, ale potem się odezwała.
, „Która godzina?”
„17: 00 a co?”
Na moją odpowiedz zamarła, jakby zobaczyła ducha. Próbowała wstać, ale się przewracała, jeszcze działał na nią narkotyk.
„Głupia, leż” Podszedłem do niej i na siłę próbowałem ją położyć na materac.
„Nie, ja na serio muszę już iść” Próbowała wstać, ale ja byłem silniejszy
, „Co za problem leż”
„Inaczej Ewa znowu mnie zbije” Krzyknęła na mnie z bólem w głosie. Po paru sekundach zorientowała się, co powiedziała i zakryła sobie buzię rękami. Już miała łzy w oczach
„Julia” Położyłem ją na siłę. Usiadłem obok niej i pochyliłem się nad nią.

„Mogę cię pocałować, Julio?”

wtorek, 11 listopada 2014

Nietypowo - Rozdział 1

Podeszła do mnie i spojrzała mi w oczy. Mały kurdupel, prymus, blond włosy z opaską, mundurek uporządkowany, płaskie buty oraz bez makijażu.
Uśmiechnęła się do mnie.

Julia Imogen. Pierwsza osoba z poza mojej paczki, która się mnie nie boi i pierwsza osoba od 13 lat, która się do mnie uśmiechnęła. Zignorowałem ją i wyszedłem z klasy.
Dlaczego mnie to tak zdziwiło. Bo jak moja rodzina uważa powinienem iść do psychiatry.

Witam, nie będę pisał o mnie dużo, ale mam na imię Peter Cory. Znany, jako Czarna Pantera. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego.

Nazywają mnie ‘Typowym Punkiem’, czyli irokez czarny, fajki, skóra, czarne ubrania, tatuaże, kolczyki oraz gram na gitarze elektrycznej.
Nie obchodziła mnie szkoła. Pewnie nauczyciele ją wysłali żeby mnie namówić na naukę albo żebym się postarał lub nosił mundurek lub o jakieś inne pierdołki.
„Czarny spóźniłeś się” Szedłem do miejscówki gdzie zawsze ćwiczymy. Ja, moja dziewczyna, jej koleżanka i moich dwóch ziomków gramy w kapeli ‘Black Stars’. Jak zawszę na powitanie namiętny buziak od wokalistki.

Lamia Stratford. Fioletowo włosa wokalista kapeli, chodzi do innego liceum, bo jest lepsza w uczeniu się. Jest moją dziewczyną od 2 lat.
Ogólnie wszyscy jesteśmy z innego liceum oprócz Boba, który gra na klawiszach, ale chodzi do innej klasy.
„Ej, Czarny. Chodź tu.” Zawołał mnie David. Założyciel oraz mój najlepszy kumpel od gimnazjum.
„No, co?”
„Wiesz, co, W twojej klasie jest mega słodka dziewczyna, Zapoznasz mnie z nią”
Pewnie chodziło mu o Halery Benson, mega cycki, super ostra, ale niedostępna.
„A, pewnie chodzi ci o Halery, już ci daje jej numer.”
Wyjąłem już mój zniszczony telefon, kiedy David mi przerwał
, „Jaka Halery , a ona nie ma imienia przypadkiem na J, jest dość mała, blond długie włosy , duże niebieskie ślepia.”
Zacząłem się śmiać. Zacząć mi mówić o kujonicy.
„To nie twoja partia stary” nie mogłem przestać się śmiać „dobry żart”
, „Ale ja mówię na poważnie”
Wstrząsnęło mną.  
„Ej już na serio nie żartuj sobie”

Odszedłem i wyjąłem moją gitarę oraz podszedłem do stanowiska. 
Nagraliśmy następną piosenkę.

 „Ej Pet*, poczekaj no” David mnie wołał *Czyt. Pit
 „ Nie mam do niej numeru, plus odpuść sobie ona ma już chłopaka”
Kłamałem, coś nie dawało mi dać mu jej numeru. Chyba nie chciałem go ośmieszyć
„Proszę zdobądź go dla mnie, no stary”
„Dobra, ale nic za darmo”
, „Czego chcesz?”
„100 zł”
„NO chyba się pogięło”
„Dobra 50zł, dalej nie zniżę”
„Stoi”
Podaliśmy sobie ręce i szedłem dalej. Ale nie do domu. Odkąd mama zmarła 13 lat temu nie chce mi się przesiadywać z Alkoholikiem (Tatą).

„David, przyjdziesz dzisiaj do mnie mam wolną chatę”
Usłyszałem głos Lamii. Podszedłem gdzie ją słyszałem.
Coś we mnie pękło. Zobaczyłem Lamię w ramionach Davida pół pijaną, całowali się.
Podszedłem do nich. Na początku nie zauważyli mnie
„Nici z twojego numeru do panny księżniczki. A z tobą zrywam Lamo.”
, „Ale to nie tak..”
, „Co nie tak? To, że mnie zdradzasz po bokach? Nara”

Uciekłem stamtąd. Od dłuższego czasu zachciało mi się płakać. Biegłem przed siebie nie patrząc gdzie idę. Zaczęło padać. Mnie to nie obchodziło. Usiadłem w kącie. 
Zasnąłem.

„Halo, nic ci nie jest” Usłyszałem głos, cieki, słodki oraz melodyjny.
„Peterze wezwać lekarza. Halo. Ziemia do Petera”
Otworzyłem oczy. Stała tam. 

Wyglądała jak anioł.

To była Julia. Trzymała różową parasolkę nade mną, sama była ubrana w różową sukienkę za kolana z warkoczem. Po chwili z orientowałem się, że moknie po trzyma parasol nade mną.
„Głupia” odchyliłem do niej parasol.
„Mam prośbę” Powiedziała nie pewnie „ Proszę pozwól mi się za tobą schować” Była blisko płaczu
„Nie, idź sobie” Byłem na nią zły, nie z tego, jaka jest tylko to, że przypominała mi zdradę.
„Błagam cię, wiem, że ona jest już blisko” Płakała. Dziewczyna przede mną płakała.
„Dobra niech ci będzie” Zrobiłem miejsce za sobą a ona się za mną schowała.

Parę sekund później ominęła nas szybkim krokiem wysoka kobieta z krótkimi czarnymi włosami w okularach. 
Ciuchy miała potargane i czuć było od niej alkoholem. Przeszła nie zauważając nas.

Julia wyszła za mnie, ukłoniła się i ładnie jak na dobre dziecko wychowana podziękowała.
Po czym wyciągnęła do mnie rękę i powiedziała
„Burczy ci strasznie brzuch. Postawie ci kolacje” i znowu się do mnie uśmiechnęła
„Nie, dzięki” Odpowiedziałem gwałtownie. Nie chce mieć z nią nic wspólnego.
„Nalegam, proszę, uratowałeś mnie przed śmiercią muszę ci się, jakość odwdzięczyć”
„Niech ci będzie” Byłem głodny a w domu pewnie nic nie będzie. Sam też nie mam kasy.
Zaprowadziła mnie do jakieś kawiarenki na rogu. Widać, że znała tą okolice.
„Poproszę zieloną herbatę”
„Ja poproszę naleśniki z czekoladą oraz mocną kawę”
Nie wiedziałem, o czym z nią rozmawiać.
, „O co chodziło z tą kobietą?”

Zesmutniała.
„Powiem ci to tylko tobie, bo jakość ci ufam. To moja 4 macocha. Pijaczka, która ja nie wrócę na czas mnie…” Przerwała i spojrzała w dół. Nie dobrze. Jak się rozpłacze to nie wiem, co zrobię.
„Nie musisz się zmuszać.” Powiedziałem zanim słowa wypłynęły z jej buzi.
„Wiesz, co Peterze jesteś całkiem miły, jednak pozory mylą”
Zaczekajcie. Czy ona nazwała mnie miłym? Przecież ja jestem ostrym Punkiem, Czarną Panterą, postrachem wszystkich. Jednak ona się mnie nie boi.
„Miejsce aniołów nie jest przy demonach” Powiedziałem jej i dojadając naleśniki i kawę wstałem i zostawiłem, co miałem w kieszeni.
„Zaczekaj, nie musisz mi płacić”
Nie odwróciłem się tylko wyszedłem nie spoglądając na nią.

Poszedłem do Boba. On mnie zawszę przenocuje, bo ma u mnie dług. Prawie został zabity a ja mu pomogłem.

Wszedłem bez pukania, Bob był sam. Mieszka sam, bo jego rodzice go nie akceptują, a szkoła płaci mu za to, że pomaga itp.
Wyjąłem nadmuchany materac z pod łózka i się rozłożyłem.

„Stary, chyba się zakochałem”