Następnego dnia
była środa, jedyny dzień, kiedy mogę iść po szkolę do domu. Mój ojciec jest
byłym kulturystą a teraz pracuje w jakimś biurze. Środa to jedyny dzień, w
którym pracuje cały dzień i wtedy nie wraca do domu.
Większość czasu
nie idę do szkoły w środy, bo siedzę w domu, ale dzisiaj poszedłem. Chciałem ją
zobaczyć i poczuć jej ciepło. Brzmi to dziwnie, ale czuje jakby była bliższa
niż mi się wydaję.
Poszedłem na
nogach. Zdążyłem na 3 lekcje. Zapomniałem książek w domu oraz zeszyty i
przybory do pisana. Nauczyciel się zdziwił jak zobaczył mnie na lekcji
Historii.
Po 3 lekcji jest
czas na drugie śniadanie. Spojrzałem na nią. Jak zawsze duże różowe pudełko z
masą różnego pysznego jedzenia. Matko, jaki ja jestem głodny.
Jak ja zawsze
siedziała sama i nikt z nią nie gadał. Jedynie jak coś chcieli. Wyglądało na
to, że nie ma koleżanek, bo jest prymusem.
„Przepraszam, mam
trochę za dużo może chcesz trochę „
Jak ona się tu
wzięła. Cała klasa się na nas spojrzała. Bo ogólnie nikt ze mną nie gada.
Dzisiaj miała dwa
kitki ze wstążkami. Mundurek jak na prymusa przystało i czyste buty.
Ja z drugiej
strony wczorajsze ubranie, czyli koszula szkolna, jakieś podarte spodnie i
skórzana kurtka.
„Nie chcę, nie
jestem głodny” Odpowiedziałem jej chłodno, kłamałem byłem cholernie głodny.
„A to nic
weźmiesz sobie do domu” Bez mojej zgody, na swojej pokrywce położyła mi 4
smażone kurczaki w sosie, Ryż i makaron z warzywami. Oraz położyła ołówek z
długopisem i kartki z zeszytu i poszła jakby nigdy nic.
Ona jest za miła,
za miła, boje się, że z takim podejściem do ludzi ktoś mi ją odbierze.
Przez jej pokaz
nikt nie rozmawiał, była cisza, zdumienie i szok. Teraz było głośniej niż nigdy
dotąd.
Później nic się
nie stało specjalnego, normalny dzień w szkole. Może oprócz zdziwienia
nauczycieli, że jestem i mam coś do pisania.
„Peter, Peter no
proszę no zatrzymaj się”
Po szkolę szła za
mną tak już przez godzinę. Prosiła mnie żebym się zatrzymał
„Nie, idź sobie.”
„No Pe…”
Uciął się jej
głos, obejrzałem się i jej nie było. Pewnie poszła. Jednak coś nie dawało mi
spokoju. Zobaczyłem ślepy zaułek, zajrzałem do niego.
Była tam z
jakimiś trzema facetami. Jeden stał z batem na strażach. Drugi trzymał ją za
ręce za głową przy murze. Nie dotykała ziemi a trzeci nakładał jej czarną chustkę
na oczy. Miała jakąś ścierkę przywiązaną do buzi żeby nie mogła nic mówić. Nie
ruszała się, jedynie, co pokazywało, że żyje to łuzy, które płynęły jej po
policzkach.
„A co mnie ona
obchodzi” Pomyślałem sobie. Ale nie mogłem odejść, patrzyłem, co się dzieje.
Przygotowywałem się żeby ją uratować.
Na kiwnięcie
głową trzeciego, drugi podniósł jej bluzkę.
Siniaki, blizny,
cięcia i poparzenia.
Czy oni jej to
zrobili? Nie parę wyglądają już na stare a parę na nowe. Nie tylko ja się
zdziwiłem, ale też oni. Nie to już za wiele.
Bez
zastanowienia, podbiegłem do pierwszego i dałem mu z prawego sierpowego.
Upuścił bat, który podniosłem.
„Zostawcie ją”
Powiedziałem wściekły, trzymając bat w ręce.
Drugi ją upuścił
z przerażenia. Spadła i się nie ruszała. Chyba była pod działaniem narkotyku.
„Shit, ktoś nas
namierzył, uciekamy” Próbowali uciec
Zacząłem się
śmiać złowieszczo.
„Albo ładnie nas
przeprosicie i obiecacie, że nigdy nie pokażecie mi swoje brzydkie ryje to wam
odpuszczę albo zdeformuje wam facjaty tak, że matka was nie pozna” Powiedziałem
jak najgroźniej jak się dało.
Przeprosili mnie
i Julie i zwiali. Podbiegłem do niej. Zdjąłem chustkę z jej oczy. Miała
zamknięte lekko spuchnięte oczy od płakania. Zdjąłem też nasączoną śliną i
jakimś płynem ścierkę. Poprawiłem bluzkę. Nie chciałem żeby tam została, ale
nie budziła się. Podniosłem ją i poleciałem do mieszkania Boba.
Jak zawszę miał
drzwi niezamknięte a jego samego nie było w domu.
Położyłem ją na
materac, przykryłem kocem i położyłem obok niej szklankę wody i aspirynę.
Pewnie się
zastanawiacie, dlaczego to zrobiłem. Zrobiło mi się jej żal. Jak zobaczyłem
liczne siniaki, blizny, cięcia i poparzenia na jej skórze zrozumiałem, że dużo
się nie różnimy.
Wyglądamy,
zachowujemy, rozumujemy inaczej a jednak mamy tak wiele wspólnego. Mój ojciec
też mnie bił. Ona ma gorzej, musi wracać do domu, pewnie, co chwile ma inną
matkę, której ja sam nie mam.
Umyłem się i coś
zjadłem. Nie budziła się. Wyszedłem i zamknąłem drzwi, szedłem do mojego domu.
Jak zawsze cuchnęło
alkoholem. Otworzyłem okno i wszedłem do mojego pokoju. Łózko dziecięce i stara
mała szafa. Tata schował mi rzeczy. Poszedłem po wszystkich pokojach. Jedynie,
co znalazłem to 2 bluzki, dżinsy, 3 pary skarpetek z dziurami i pióro. Brak
zeszytów ani książek. Spojrzałem na biurko ojca, był jakiś rachunek.
Nie no ja go
chyba zabije.
Sprzedał resztę
moich rzeczy. Moje szkolne rzeczy oraz resztę ubrań, nawet płyty i książki.
Zamknąłem okno i
zabrałem mu piwo i wódkę z lodówki oraz jedzenie. Jeszcze ‘pożyczyłem’ sobie
jego walizkę. Wyprowadzam się z tego miejsca raz na dobrze. Byłem wściekły, bo
chciałem, chociaż mieć na czymś pisać inaczej wywalą mnie ze szkoły a chce,
chociaż zdać maturę.
Butelki, które
leżały w salonie rozbiłem na podłogę. Po tej małej demolce wyszedłem nie
zamykając drzwi.
Wściekły znowu
kierowałem się w stronę małego domku Boba. Poproszę go o trochę kasy i o
zamieszkanie do matury, potem znajdę pracę.
Odblokowałem
drzwi i otworzyłem je mocno aż wydały huk.
Usłyszałem mały
krzyk.
„A to ty Peter,
przestraszyłeś mnie”
Ten uśmiech, jej
uśmiech znowu skradł mi serce.
„Przestraszyłam
się ze zabrali mnie gdzieś, i że chcą mi coś zrobić, ale to ty, uratowałeś mnie
prawda?”
Pękła,
Uśmiechnęła się, ale po chwili zaczęła płakać, ścisnęła koc w dłoniach i ledwo
mogła mówić.
„Widzi-ałeś je,
widziałeś je prawda?”
„Widziałem”
Zaczęła mocniej
płakać. Nie wiedziałem, co zrobić. Podszedłem do szafki i wyjąłem słodką bułkę.
„Julka, łap”
Zapała i
podziękowała, uspokoiło to ją.
Siedzieliśmy w
ciszy przez parę minut, ale potem się odezwała.
, „Która
godzina?”
„17: 00 a co?”
Na moją odpowiedz
zamarła, jakby zobaczyła ducha. Próbowała wstać, ale się przewracała, jeszcze
działał na nią narkotyk.
„Głupia, leż”
Podszedłem do niej i na siłę próbowałem ją położyć na materac.
„Nie, ja na serio
muszę już iść” Próbowała wstać, ale ja byłem silniejszy
, „Co za problem
leż”
„Inaczej Ewa
znowu mnie zbije” Krzyknęła na mnie z bólem w głosie. Po paru sekundach
zorientowała się, co powiedziała i zakryła sobie buzię rękami. Już miała łzy w
oczach
„Julia” Położyłem
ją na siłę. Usiadłem obok niej i pochyliłem się nad nią.
„Mogę cię
pocałować, Julio?”